Spodziewając się, że na uroczystym otwarciu będą tłumy ludzi, jakoś sobie odpuściłam tę przygodę. Jednak dzisiaj, kiedy ledwo co zrobiło się ciemno, pognałam zrobić foty na blogaska.
Wygląda bajecznie, wielkie świetlne bombki pięknie komponują się z czerwienią autobusów. Niby nic nowego, bo te same kule widziałam przed dwoma laty (chociaż wróć, w tym roku zostały dodane gwiazdy), to i tak jest uroczo. Ludzi tłum, chociaż to poniedziałkowy wieczór... Naprawdę pachnie już świętami i jakby jakoś tak mroźnie zaczęło się robić... a to przecież listopad w Londynie. Tu z zasady nie bywa mroźno!
Także kochani, odliczamy!
Last Xmas I gave you my heart la la la la...
*** Wracając do Bonfire Night. Obiecałam wpis na ten temat, a tu nie ma o czym pisać. Chcieliśmy wybrać się z Joanatanem na pokaz fajerwerków. I wszystko pięknie, tylko że jak zaczęliśmy się interesować tematem, wszystkie bilety na okoliczne pokazy były już wyprzedane. Postanowiliśmy wybrać się do centrum. Przecież muszą być fajerwerki koło Big Bena, skoro wspominamy próbę wysadzenia Parlamentu... Ale gdzie tam. Zmarzliśmy, postaliśmy w tłumie czekających na strzelanie tak jak i my i rozczarowani wróciliśmy do domu... No nic! Może za rok się uda!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz