piątek, 24 marca 2017

WIOSNA, WIOSNA, WIOSNA ach to ty!

Londyńska wiosna zjawiła się nagle. Wciąż jakby jest nieśmiała. Pojawia się i znika, ale jak już jest, to jest przepiękna. Wciąż zdarzają się dni, że jest dość chłodno i pochmurno, ale gdy wyjdzie słonko, temperatura wzrasta do 15 stopni.



A gdzie najlepiej szukać śladów wiosny? Rzecz jasna w parku i to w parku nie byle jakim, bo królewskim ;) Bo St. James's park położony jest między pałacem Buckingham a Westminster. Wystarczy wsiąść z metro, dojechać do stacji Green Park, przespacerować się do pałacu, sprawdzić, czy jest Królowa, ewentualnie, gdyby akurat miała chwilkę, napić się z Nią herbatki, a następnie spacerkiem udać się przez park w kierunku Big Bena lub Trafalgar Square, bo to ta sama droga.
A park jest bajkowy. O tej porze roku, najpierw powita nas dywan z żonkili, dalej, idąc wzdłuż rzeczki, spotkamy ptactwo wszelkiego gatunku, w dodatku niezwykle oswojone; łakome szare wiewiórki i kwiaty, dywany pięknie kolorowych kwiatów. Po prostu piękny odpoczynek na świeżym powietrzu, no dobra, gdyby tylko nie te tłumy turystów i przedzierających się zewsząd biegaczy. Tylko, co to za przyjemność biegać wśród tłumu turystów?! Tego nigdy nie zrozumiem...
Ale spacer po parku szczerze polecam :)

Tutaj udajemy się na herbatkę:

A tutaj na spacerek:

Wśród kwiecia:









I zwierzyny:







A tu kontynuacja spaceru:


I ja:

Pozdrawiam spośród kwiecia :)






niedziela, 12 marca 2017

ENGLISH BREAKFAST niegdyś tradycja, dziś lek na kaca ;)

Pora to jeszcze wczesna, przede wszystkim dla śpiochów! Zatem śmiało mogę Was porwać na tradycyjne angielskie śniadanie.
Będąc w Anglii, po prostu nie można go nie skosztować!



Śniadanie to jest dość tłuste i bardzo obfite. Aż ciężko sobie wyobrazić, że niegdyś ludzie jedli tak codziennie... Współcześnie danie to wciąż jest popularne wśród tubylców ale raczej już tylko w czasie leniwych weekendów, kiedy to dochodzimy do siebie po radościach piątkowej lub sobotniej nocy ;)

A co wchodzi w skład tradycyjnego English Breakfast?
Wariacji jest kilka, nie wszystkie składniki są obowiązkowe, lecz zawsze na talerzu znajdą się:
- jajko sadzone 
- smażony bekon
- fasolka w sosie pomidorowym
- smażona angielska kiełbaska, najczęściej wieprzowa lub z baraniny
- tosty z masłem.
Dodatkowo serwowane są:
- smażone grzyby
- grillowane pomidory
- black pudding, czyli smażona kaszanka
- hash browns, czyli placki z siekanych ziemniaków.
A do tego rzecz jasna mocna herbata - Englsh Breakfast, oczywiście z mlekiem.

Prawda, że brzmi smacznie?

Czy tubylcy gotują rzeczone śniadanie w domu? Zwykle nie. Są albo zbyt leniwi, albo po prostu zbyt skacowani ;) Zresztą, po co się męczyć, skoro tuż za rogiem, na każdej właściwie ulicy, znaleźć można lokalny pub lub po prostu bar śniadaniowy ( w wydaniu byle jakim lub posh) i za niewielkie pieniądze ucieszyć swój zbolały żołądek ;)

My akurat wybraliśmy się do takiego nieco ładniejszego baru śniadaniowego ;) W końcu na blogu nie będę pokazywać byle czego... Chociaż w sumie, może kiedyś dla kontrastu, napiszę i o takim średnio interesującym miejscu?!

W pobliżu Archway, w północnym Londynie, znjaduje się bar Spoke, nieco posh i nieco hipster style ale za to jedzenie jest naprawdę pyszne! Gorąco polecam!





wtorek, 7 marca 2017

FOOD MARKET czyli o dobrym jedzeniu słów kilka

Food Market to jedno z bardzo popularnych zjawisk w Wielkiej Brytanii. Ot takie targowisko, które odbywa się w wyznaczonym miejscu i czasie, a gdzie można zjeść smakołyki z całego świata. Jeden z moich ulubionych odbywa się na South Bank i w Camden. Dzisiaj jednak chciałabym pokazać Wam może i dużo mniejszy ale oferujący równie smaczne jedzenie.




W poniedziałek lub wtorek, w porze lunchu, wystarczy wybrać się na Piccadilly Circus i spacerkiem udać się w kierunku Fortnum & Mason. Po lewej stronie znajduje się kościół, a na placu kościoła odbywa się market. Zakątek to uroczy, bo na tyłach znajduje się romantyczny skwer, gdzie można przysiąść i w promieniach słońca spożyć swój posiłek. A co można zjeść? Turecki kebab rzecz jasna, pyszny falafel z humusem, argentyńską bułę ze stekiem - mniam, pierożki, pizzę, chińszczyznę i wiele, wiele innych. Niestety nie serwowali niczego z Polski. Ojczyste smakołyki za to można skosztować na South Bank i w Camden.

Czy polecam? No pewnie. Z turystycznego punktu widzenia, to świetny sposób żeby tanio i niezobowiązująco skosztować smakołyków świata :)

Market:






Park:






niedziela, 5 marca 2017

THE LAST TUESDAY SOCIETY, czyli post tylko dla dorosłych

W ostatni piątek trafiliśmy do niezwykłego miejsca w Hackney. A, że dzielnica to ekscentryczna, to i nie ma co się dziwić, że takie cuda można tam znaleźć.



Byliśmy na przyjęciu urodzinowym w miejscu, które na pierwszy rzut oka zdaję się być po prostu pubem o całkiem oryginalnym wystroju, gdzie u boku wypchanego dzikiego kota w kapeluszu można wypić wyszukanego drinka, gdzie na półkach można znaleźć misia z podwójną głową, szkielety zwierząt, czy dość oryginalne dzieła sztuki plastycznej. Oczywiście, żeby nie było zbyt prosto, wszystko to można zrobić tylko w wybrane dni - bo miejsce to jest otwarte tylko od środy do niedzieli.

Ale do rzeczy, bo to, co tak naprawdę tworzy to miejsce, znajduje się w piwnicy... Otóż za cenę 5 funtów przenosimy się do jedynego w swoim rodzaju Muzeum Osobliwości stworzonego przez Wiktora Wynda (The Wiktor Wynd Museum of Curiosities. Fine Art and Natural History).
Żeby opisać to miejsce, tak naprawdę w każdym zdaniu powinnam używać słowa ekscentryczny, dziwaczny, obrzydliwy, przerażający, odrzucający lecz w tym wszystkim interesujący itd, itd... Bo tego miejsca nie da się jednoznacznie sklasyfikować, jak i zresztą jego założyciela.

Jaką postacią jest Wiktor Wynd można się dowiedzieć z krótkiego filmu zrealizowanego przez National Geographic, a dostępnego na stronie internetowej "Stowarzyszenia":
Film National Geographic

A co można zobaczyć w Muzeum? A no wszystko, co dziwne i nietypowe. Na dzień dobry, przywita nas złoty manekin z ogromnymi cyckami (przepraszam za infantylne określenie ale one naprawdę dają po oczach ;)) oraz kilka wypchanych zwierząt, między innymi scenka rodzajowa z wiewiórkami grającymi w karty. Dalej robi się creepy erotycznie. Znajdujemy zdjęcie pary uprawiającej sex, tylko że pani nie ma rąk, ani nóg, a tóż obok zdjęcia znajduje się zabawka erotyczna - wyhoduj sobie włąsną kochankę, krzyż, butelka wódki oraz diabeł i anioł na współnej modlitwie. Dalej kolekcja czaszek. szkice grobów, słoje ze zużytymi chusteczkami higenicznymi, kupy celebrytów w słoikach. Włochata świnia z lat '30 XX wieku, model niebieskiego niemowlęcia niesionego przez szczury, mrówki, pająki i inneowady w misternych kompozycjach, zasuszone motyle, księga magii, szczurzy cyrk, płody ludzkie w formalinie w towarzystwie ludzika z Mc Donald's, wiktoriańskie lalki, zasuszone główki z odległych kultur, szkielety syjamskie, wypchana owca z ośmioma nogami, wreszcie nakryty do posiłku stół, skrywający w swym wnętrzu szkielet ludzki, nad nim jakby duch, w tle szkielet zwierzęcy za kratami, po lewej modele narządów wewnętrznych, a po prawej sceny z kamasutry. Ot co!

Czy warto? No pewnie! Można sobie zobaczyć, jaki ludzie czasem mają zryty beret ;) Ja nie twierdzę, że to źle! Absolutnie! To po prostu ekscentryzm - poziom hard!

Na dowód zdjęcia. Przepraszam tylko za ich może nienajlepszą jakość ale w pomieszczeniach muzeum jest dość ciemno.

(W czasie naszej wizyty były dodatkowe atrakcje, można było sobie podotykać kameleony, jaszczurki, węże i pająki. Dwa ostatnie to już dla mnie za wiele ale pamiątkowa focia z panem kameleonem, czemu nie ;)).

Coctail bar:







Muzeum:










































I na deser kameleony i my: