A że taka okazja się nadarzyła, a gości marzenia się spełnia, w końcu i ja pomaszerowałam do Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds.
Wystarczy pojechać na Baker Street, udać się do w kierunku mało reprezentacyjnego budynku z rzucającą się w oczy zieloną kopułą, odstać swoje w mniejszej lub większej kolejce, wydać całkiem sporą sumkę na bilet wstępu* i można zacząć pozować do zdjęć u boku gwiazd.
Bo jakby się zastanowić, to do tego muzeum idzie się tylko po to, by robić zdjęcia sobie w towarzystwie woskowych gwiazd... A ich oblicza są już mniej lub bardziej udane. Niektórzy upozowani są w tak zaskakujący sposób, że nie sposób zrobić sobie z nimi w miarę naturalnie wyglądające zdjęcie. Poza tym wszędzie panuje tłum, ludzie prześcigają się w strzelaniu fotek, zatem gdy po powrocie do domu przeglądamy nasze pamiątki, okazuje się, że dobrych zdjęć po prostu brak... bo albo masz czyjąś głowę lub łokieć w tle albo zwyczajnie oświetlenie sal wystawienniczych pozostawia wiele do życzenia. A, i co ważne, nigdy nie masz pewności, kogo uda ci się spotkać, a czyja podobizna będzie akurat w renowacji. (I tak np. w dniu naszej wizyty poza zasięgiem była ciocia Adele... może wziąż leczy głos bidulka?!)
Ale po kolei...
Windą wjeżdżamy wprost na czerwony dywan. Wpadamy na Śniadanie u Tiffannego, spotykamy Merilyn i przechodzimy do sali największych gwiazd. A tam, uwaga, kącik Bollywood... rozpoznałam chyba tylko jedenego aktora. Przysiadamy się do Georga Clooneya, przytulamy do Colina Firtha mhhh, pozujemy z gwiazdkami pop, strzelamy selfie z Kardashianką i Kanye, dalej Brad i Angelina (już osobno!), Leo, Julia Roberts, no i uwaga... Benedict Cumberbatch... mhhhh!!! (to dla niego było warto ;) ).
Dalej sala poświęcona filmowi Kong, E.T., sam James Bond, Shrek i Dzwoneczek, i chyba najbardziej realistyczna rzeźba w muzeum - Steven Spielberg. Dalej sala gwiazd You Tuba i sportu, przywódcy religijni, ludzie nauki, literatury i royal family. Jest Henryk VIII, królowa Wiktoria, Diana, i ona sama - Elżbieta II w towarzystwie najbliższej rodziny. W końcu! Po tylu latach udało nam się spotkać! Niczym psiapsiółki od serca strzeliłyśmy sobie z Elcią fotę, ucałowałyśmy się serdecznie i już na zawsze pozostaniemy związane węzłem przyjaźni!
Po drodze za dodatkową opłatą można jeszcze zwiedzić Baker Street z czasów Sherlocka Holmesa. Dalej największe gwiazdy muzyki, dobór niekiedy zaskakujący. Jest Elvis, Fredie Mercury, Madonna, Michael Jackson, Amy Winehouse, Beatlesi, Bob Marley, Beyonce, ale i One Direction, czy Miley Cyrus.
Dalej światowi politycy. Można przemówić na Downing Street, doznać wątpliwej przyjemności spotkania z Donaldem Trumpem, uściskać Baracka Obamę i stanąć w obliczu Churchilla. Na próżno jednak szukać Margaret Thatcher.
Teraz czas na podróż londyńską taksówką poprzez historię miasta. Trzeba przyznać, że udana rozrywka!
Dalej superbohaterowie i krótki film 4D. Oezu, co ja się naśmiałam. Naprawdę udana realizacja. Efekty 3D robią wrażenie, a na dodatek, a to dostajemy cios w plecy, a to wiatr śwista nam koło ucha, a to oblewają nas wodą. Świetna zabawa!
I już ostatnia atrakcja - korytarz Gwiezdnych Wojen. I tu by trzeba się na tym znać! A ja, obiecuję, w końcu się poznam! Ale zdjęcia są!
A na koniec rzecz jasna sklep z pamiątkami. Po drodze jeszcze w wielu miejscach można sobie zrobić "profesjonalne" zdjęcia ze swoimi ulubionymi bohaterami - selfie z Kim, zdjęcie z rodziną królewską, z mistrzem Yoda, a to wszystko za dodatkową, jakże niewspółmiernie wysoką opłatą.
Czy warto? Raz w życiu tak. Ale tylko pod warunkiem, że pozwolisz sobie ulec formule tego muzeum i bawić się robieniem głupich min i póz wśród gwiazd.
Czy chcę tam wrócić? Raczej nie. Ale ten raz bawiłam się przednio :)
Hollywood:
Bollywood:
Kong:
E.T:James Bond:
Lata '90:
Shrek i jego Fiona:
Mega realistyczny Steven Spielberg:
Sport:
Diana <3:
Royal family:
Nauka i sztuka:
Muzyka:
Polityka:
Superbohaterowie i Star Wars:
I bonus:
Na zdrowie!