Od blisko trzech miesięcy pracuję w szkole podstawowej w Hounslow, a to już rzut beretem od lotniska Heathrow - generalnie samoloty podchodzące do lądowania zdają się już być na wyciągnięcie ręki. Okolica może to średno zachęcająca, ani tam szczególnie ładnie, ani niekoniecznie bezpiecznie ale generalnie jak w domu!
Dalej z dnia na dzień eksplorując okolicę odkrywałam kolejne miejsca. Najpierw przechodzi człowiek obok obojętnie, a potem jak Zyta wróć, cofa się, bo hej znowu po polsku?! No ileż tych sklepów można. W okolicy są trzy polskie markety, kilka małych sklepików należących pewnie do Turka ale sprzejących polskie produkty, dalej księgowa, fryzjer, bo wiadomo polski najlepszy - sama chodzę do Pani Basi ze Śląska!, kosmetyczka, kantor i uwaga - apteka. Serio?! Ale czym różnią się polskie leki od angielskich? Może tylko tym, że tutaj nie bierze się oddzielnej tabletki na każdy najdrobniejszy ból, tylko wszystko leczy się Paracetamolem ;)
Także jakbyście mieli ochotę na sporą dawkę polskości w Londynie - polecam Hounslow! Sporo tam także plakatów reklamujących polskie imprezy - Sylwester, sobotnia dyskoteka i Tyskie lejące się litrami. Polecam ;)
Pracuje pani teraz tylko w szkole czy gdzies jeszcze? ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń