Ostatnio, skończywszy wcześniej pracę, co nie zdarza się zbyt często, udałam się na mały tour po okolicznych czaritkach, czyli charity shopach, jeszcze inaczej lumpeksach. Złowiłam mega kurtkę skórzaną za całe 8 funciaków, ale nie o niej teraz mowa. Bo post ma być o książce. Kosztowała całe 3 funty, a z założenia ma zapewnić rok dobrej zabawy, a tak po prawdzie to dużo więcej niż rok. Autor książki przewidział, że mieszkając w Londynie, każdego dnia roku mamy czas na wycieczkę w jedno ciekawe miejsce... chyba tu nie pracował ;) Zatem - One thing a day to do in London. Opisane miejsca bardzo często są nieoczywiste i niepopularne, zatem ciekawe. I to właśnie z tą książką planuję odwiedzać kolejne zakątki Londynu i opisywać je tutaj na blogu, chce Was tam ze sobą zabrać.
Już nawet znalazłam pierwszy pozytyw z posiadania tej książki. Jako że ceny na loty do Polski są zaporowe, biję się z myślą zostania na Boże Narodzenie w Londynie. A co autor proponuje na Wigilię?! Magię w czystej postaci... Pasterka w Westminster Abbey... czy może być coś piękniejszego?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz